Niska barwa głosu. Wysoki. Przystojny. Charyzmatyczny, szalony, zdecydowany entuzjasta. Na jego wystąpienie w dniach 20-21.03.2015 na Targi MT Polska w Poznaniu przyjechało 8 000 fanów z całej Europy. Po co? Przyjechali wysłuchać wykładu motywacyjnego Anthonego Robbinsa – człowieka uchodzącego za eksperta w psychologii, motywacji, coachingu. Jest wziętym, wysoko cenionym konsultantem świata biznesu, rządu USA i gwiazd showbiznesu i światowej sławy sportowców. Prowadzi 9 firm – każda bije rekordy w amerykańskim prosperity.
Gdy weszłam na halę nr 5 – zamarłam. Przede mną stał niezliczony tłum, morze głów podrygujących w rytm jednej żywiołowej muzyki. Pierwszą myślą było to, że chyba pomyliłam halę. Zastanawiałam się. Oprzytomniałam dopiero po chwili. Opaska na wejściu była sprawdzana przez ochroniarza – więc to musi być tu. We wnętrzu Hali Targowej znajdowało się 8 tysięcy wrzeszczących ludzi. Las głów ustawionych równo ułożonych rzędach i kolumnach. Sama stałam jak zaczarowana. Cała hala była wypełniona sektorami na równo ułożonej płycie. Ludzie stali na krzesełkach i zadzierali głowy w kierunku wykrzykujących animatorów na scenie. Tańczyli, klaskali, cieszyli się, że zaraz się zacznie. Ogrom ludzi chętnych do zabawy. Energia jaka uderzała z wnętrza tych serc była nieogarnięta. Uśmiechnęłam się. Będzie się trzeba dostosować i zaadoptować aby to przeżyć – pomyślałam. W pół godziny obeszłam sobie sektory, zajrzałam do tych z przodu – najdroższych miejscówek. Podeszłam obejrzeć scenę.
Niewielka scena, wysłonięta czarnym horyzontem, całość uzupełniało kilka ekranów podwieszonych pod sufitem i na nich obraz świecony z projektorów na dwa źródła. W 1/3 sali dwie wierze głośników na prowizorycznych rusztowaniach. Event zwykły. Ewidentnie niskobudżetowy. Widziałam podobne ułożenie na innych jego występach na świecie – więc to wymagany set z ridera. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że ta jałowa scenografia nie pasuje do takiej gwiazdy wielkiego formatu.
Wreszcie z godzinnym opóźnieniem wchodzi Anthony Robbins. Tłum krzyczy, bije brawa, a prowadzący ich wyzwala energetycznie. Jego usta wołają jeeee, rękoma robi charakterystycznego motylka i zaklaszcze w dłonie z całej siły. To jego okrzyk wojownika, przed wyruszeniem na polowanie. Energia krąży wokół nas. Ludzie w jego dyktando klaszczą, tańczą i krzyczą tak jak on. Charakterystyczne właśnie dla Robbinsa. Wygląda nieco jakby „sekciarsko”, ale jeśli zaufasz i zaczniesz bawić się z resztą dostaniesz porcję endorfin, szczyptę dodatkowej energii i wspaniały uśmiech na Twej twarzy i Twych towarzyszy. Poddając się, sama zaczynam podskakiwać, bo jestem tu i przyjechałam spędzić dobrze ten czas. A tak to wyglądało na żywo:
Przez dwa dni Robbins krok po kroku wprowadza ludzi w tajniki samodoskonalenia, pozwalające dotrzeć do wyznaczonego celu. Widać że umie wpływać na tłum. Umie wejść w umysł zgromadzonych ludzi. Wie, co nam w duszy gra i czego poszukujemy najbardziej. Dla znalezienia akceptacji i zrozumienia, pyta: Jesteś tu ze mną? Powiedz, YES! W odpowiedzi las rąk uniesionych w górę i symboliczny okrzyk YES! Uczestnicy i ich stan są częścią tego show. Nie wiem czy nie ciekawiej patrzy się na widownię, niż na samą scenę.
Anthony Robbins z czasem odsłania przed audytorium metody i techniki, pozwalające mu po mistrzowsku obcować z ludzką psychiką. Opowiada klarownie i przekonywująco jak wykrzesać z siebie wystarczająco dużo siły, mieć wpływ na swój stan umysłowy, emocjonalny, fizyczny czy materialny. „Kto odpowiada za decyzje twojego życia? SAY I”, aiiiii – woła zgrabnie tłum mu w odpowiedzi. Ten dialog trwa bez końca. Całe dwa dni. Oto jeden z filmików nakręcony na miejscu przez jednego z uczestników ze strefy Gold:
Organizatorzy rozdali też zeszyty ćwiczeń w którym można było się samodzielnie coachingować. Sprawdzić, czy Twoje życie idzie z dobrą dynamiką rozwoju. Mentor prowadził w tym samym czasie dialog z publicznością – wywołując do odpowiedzi tych z najbliższych rzędów przy scenie. Pytał o motywację, pytał po jakie wskazówki przyszli. I było to również dość ciekawe…
W sobotę show się skoczyło nagle i niespodziewanie. Robbins ogłosił nagle przerwę której nie było w harmonogramie i zachęcił do złożenia deklaracji chęci odbycia kolejnych szkoleń w Londynie, Las Vegas i Sydney. Zobaczymy się za 10 minut – zawołał.
Zaraz po przerwie Tony Robbins już nie wrócił. Zabrakło nam „dziękuję”. Zabrakło nam „do widzenia”. Zabrakło docenienia energii którą, włożyła w to wydarzenie publiczność. Potraktował nas podle. Może to taki amerykański brak kultury. Zakończył fatalnie. Na scenę wszedł animator i poprosił o ostatnie brawa dla Anthonego Robbinsa. Już nie klaskałam. Byłam zaskoczona. Na ekranach pojawił się zwiastun kolejnej niedzielnej sesji – zaczynającej się od 07:30. To show skończyło się o godzinę wcześniej niż miało.
Tak, dziś się do tego przyznam – pojechałam na audyt. Bo wydarzenie nadmuchane jak balon, bo bilety biegały od 1000 – 4000 pln. O tym że to największe wow tego wiosennego sezonu. Milewscy i Partnerzy wykonali wspaniałą marketingową robotę dzięki czemu na Robbinsie było 8 000 ludzi. I za to należą się brawa i słowa uznania. Ale sam event? Na poziomie jednej gwiazdki. O tym w specjalnie uszytym paragrafie niżej.
W sztuce tworzenia eventów jest jeszcze wiele do poprawy.
Kochani Partnerzy, Marketing macie opanowany do perfekcji – gratuluję. Sprzedaż spektakularna, połączyliście masę ogniw aby się ona skutecznie zamknęła. Szacun – ogromny! Natomiast ogromny minus za samą realizację i brak komunikacji z klientem. W eventach chodzi o to nie aby zarobić – ale o to aby się chciało – chcieć. Aby uczestnik czuł się wyjątkowo na naszym wydarzeniu – bo poświęca nam swój cenny czas. Tu nie może być miejsca na bylejakość. Dlatego biorąc pod uwagę Wasze rażące błędy Milewscy i Partnerzy, wystawiam dziś pierwszą rekomendację Eventowej Blogerki na poziomie jednej gwiazdki. Liczę, że wskazówki pomogą Wam przy kolejnych edycjach w planowanym kalendarzu zapraszanych gwiazd.
Pozdrawiam i wszystkich co byli, widzieli, lub słyszeli zachęcam do komentowania, tradycyjnie dyżuruję pod mailem aga@eventowablogerka.pl
Serdecznie Was pozdrawiam,
Aga
ps. Więcej o tym wydarzeniu tu: http://www.english.thewayahead.pl/
To komercyjne wydarzenie więc koszty ograniczone są do niezbędnego minimum. Dla przeciętnego uczestnika nie ma to absolutnego znaczenia – co z kolei potwierdza, że jak się ma dobry kontent to forma jest wtórna… i tyczy się to też marketingu. Tacy mówcy sprzedają się sami, popyt na chodzące poradniki będzie coraz większy…
No właśnie lubię Robbinsa, ale nie dotarłem na spotkanie. Był wielki HYPE przed eventem, moi znajomi strasznie się jarali, ale jak wrócili to było już bez tego entuzjazmu. Jakoś tak widziałem lekkie rozczarowanie. Po przeczytaniu Twojego artykułu mogę domyśleć się dlaczego 🙂
Byłem i zgadzam się w 100% z oceną. Największa porażka to opóźniony start każdego dnia bez jakiegokolwiek komentarza dla publiczności. I niestety zakończenie przez Robbinsa… delikatnie mówiąc „nieeleganckie”. Brakowało też w tej sytuacji reakcji organizatora – brak wyjaśnienia zarówno podczas jak i po seminarium. Uważam, że zachowanie organizatorów to brak szacunku dla uczestników – odniosłem wrażenie, że samo doprowadzenie do przyjazdu Robbinsa zostało uznane za taki sukces, że wszystkie „potknięcia” zostały potraktowane przez organizatora za nieistotne… – niesłusznie, bo chyba już na kolejną „imprezę” organizowaną przez pp. Milewskich się nie wybiorę.
Aga świetna recenzja, jedna z nielicznych pisana obiektywnie a nie z pozycji fanatyka. Po tej fecie jak widze logo Milewscy to wiem jedno omijać szeroko, brak szacunku dla klienta.
Sam TR tym ze odbebnil kolejny taki sam event i sposób w jaki wyszedł dowiódł ze mały kraj z Europy wschodniej można traktować jako przystanek po wypłatę, a zasoby lepiej skupić na bogatszych krajach: byłem na takim even cie w Ldn i znacznie mniej sztampowo to zrobił.
Ja niestety mam podobne wrażenia po tym wydarzeniu. Jasne, szacun za odwagę bo zorganizowanie eventu na tyle tysięcy ludzi to nie lada wyzwanie, jednak cała „otoczka” była dość mało przyjazna a strefa cateringu rzeczywiście przypominała pole biwakowe…i to bardzo drogie pole biwakowe…
Mnie osobiście sam Tony nie zauroczył. Zabrakło mi merytoryki. Byłam zawiedziona tym, że zapłaciłam sporo pieniędzy za to, żeby przez 3/4 eventu skakać i tańczyć…
Szkoda, że Milewski stawia głównie na „gwiazdy” z Ameryki. W Polsce również są świetni mówcy motywacyjni i trenerzy, a do tego nie pobierają tak holendarnych gaż za wystąpienia jak ich koledzy po fachu zza oceanu 😀
Chyba jednak wolę wspierać polski rynek rozwoju 🙂
Milewski wytłumaczył to umową z Robbinsem, że nie może przez cały okres eventu wyjść na scenę i cokolwiek powiedzieć.
Podobno Robbins miał problemy zdrowotne ledwo schodził i był na lekach przeciwbólowych.
Dlatego tak wyszło.
Co do akustyki Milewski nie miał prawa nic poprawiać, dokładać, zmieniać przyjechała ekipa, sprzęt i zrobili po swojemu. wszystko było w umowie.
Comments