Hotel Krasicki chciałam obejrzeć już dawno. Dziś zdarzyła się okazja – bo akurat przejeżdżałam obok przez Lidzbark Warmiński. Szkoda było minąć bokiem takiego rodzynka. Tak więc podjeżdżam, parkuję i wchodzę…
– „Dzień dobry, jestem z… przyjechałam zobaczyć hotel” – powiedziałam jednym tchem do schowanej za wysoką ladą młodej recepcjonistki. Ta z uśmiechem poprosiła mnie o przejście do lobby, gdzie osoba z marketingu będzie na mnie oczekiwać.
Osoba z Marketingu nie oczekiwała. Ja na nią jednak tak – dobre 15 minut. W końcu się pojawił miły sympatyczny Pan z katalogiem Hotelu Krasicki pod pachą. Przeprosił za dłuższe oczekiwanie. Ja go też – bo przecież umówiona nie byłam. Gość „z ulicy” – ale z briefem …
Pan nie zapytał skąd jestem. Przedstawił się i porwał po zakamarkach hotelu. Na pierwszy rzut oka Hotel wzbudził u mnie ciekawość. Idąc przez dosyć przygaszone i tajemnicze wnętrza można było dostrzec nutkę elegancji, ale też magii miejsca unoszącej się nijako w powietrzu. Meble ciężkie – w stylu almi-dekor spotkałam we foyer. Trzy panie nad kartkami szyły właśnie scenariusz konferencji. Z zaangażowaniem ścigały się w pomysłach, jak urozmaicić gościom pobyt. Klientka – oczywiście wniebowzięta – tak, tak, lubię te scenki. Znam je dość dobrze.
Na początek miejsce – w przestrzeni konferencyjnej, to najstarsza część tego hotelu i zachowana najlepiej – mówi przewodnik … Zachowało się najlepiej. Dlaczego? Bo przez wiele lat – było pod ziemią. Zakopano je tworząc umocnienia zamku… – ciągnie.
Na szczęście je odkopano – kamienie wydobyto na plan pierwszy i świecą pięknie swoją jasno-szarą barwą. Jest tu ich dużo. Kamienie towarzyszą głównej Sali konferencyjnej, która w maksymalnym ustawieniu sięgnie 500 osób w teatralnym układzie konferencyjnym oraz 300 osób bankietowo. Kamienie są na basenie, kamienie w spa nad jaccuzi, kamienie w restauracji pomiędzy ceglastymi gotyckimi cegłami. Kamienie są też w pokojach. Tak, podoba mi się – bo kamienie nie nadają wnętrzom zimna – ale wzmacniają przekaz. Czujesz się w bezpiecznych murach, cieple, ciszy… Tak, tak – czuję się tu dobrze, i może też przez owe kamienie.
Pokoje. Wykończone w dwóch stylach. Jedne barokowe, drugie gotyckie. W pierwszych dominuje kolor srebrno-szary, nieco inna stylistyka mebli i wystroju. W Gotyckich dominuje cegła, dominuje ciemny brąz, z dywanów spogląda Mikołaj Kopernik, Łukasz Watzenrode i Marcin Kromer. Tu dominuje strzelista stylistyka mebli w kolorze czekolady. Dla Prezesów – mega apartament w części barokowej. Trzy pokoje na wysokim wypasie. W łazience – jaccuzi „wbite” w ziemię – czyli równo z podłogą. Bajka. Bajeczka. Chcę tu zostać – ale Pan wygania. „Niedobry Ty” – myślę sobie…
Basen. Basen to znowu kamienie na ścianach, ale i przepięknie mieniąca się woda. Wrzucili brokat na dno basenu. Ten połyskuje świetliście – dając zajączkami po oczach. Kilka kaskad. W oddali łóżka bizantyjskie, przykryte baldachimem. Nic tylko utonąć w nich na kilka chwil. Pan podpowiada że są podgrzewane. Chcę więc iść i sprawdzić. Oczywiście nie mogę – bo ciągnie mnie do restauracji.
No dobra – to posmakujmy odrobinkę. Zachęcają do glazurowanej kaczki. Tak – pewnie mają zestaw żelazny dla specjalnych gości w zamrażarce. Ale wybieram steka. Wyznacznikiem dobrej restauracji w mojej opinii jest stek. Stek średnio-wypieczony przyjeżdża w towarzystwie czarnej, skąpanej w karmelu gruszce! Dookoła uśmiechają się podgrillowane warzywa w kolorach jesieni. Wszystko niebywałe pyszne. Rozkoszą jest przeżywać tę ucztę. Stek ma nutkę pieprzną… ale w sosie – nie w swym wnętrzu. Pychaaaa….
Po obiedzie zostawiam Panu na wokandzie briefa na styczeń. No niech mnie zaskoczą. Ceną, kreacją, nonszalancją, a co!
Tym co mnie dziś zauroczyło to opowieść o grze miejsko-terenowej po hotelu = W poszukiwaniu Zaginionego Kustosza. Poznałam swoje ulubione miejsce wyciągnięte niczym z Gabinetu Dombledorr’a z Harrego Pottera. Okrągły pokój w baszcie z ażurowym dnem sufitu. W tym dnie okrągła biblioteka i niebywałe sklepienie w drewnie. Baszta kryje na różnych poziomach wiele tajemnic. W innym jest bawialnia dla dzieci z gwiaździstym sklepieniem… A w jeszcze innym jest sala Kopernika i okrągły stół na planie zegara astronomicznego z zapiskami Mistrza. Zapiski wraz z jego autografem tkwią wryte w specjalnie przygotowanej pod te wnętrza kamiennej posadzce.
Takie – smaczki, fajne, lekkie, ambitne. Te w strefie foyer też ciekawe – historia hotelu zatopiona w panelach, gdzieniegdzie, niczym przypadkiem obok daty. Dostrzegą nieliczni. Kropka nad i.
Hotel usytuowany i zasadnie. Obsługa bdb.
Czekam na okazję do przetestowania na konferencji. Na razie Hotel Krasicki ma u mnie 5+
Zajrzyjcie po więcej o tu: Hotel Krasicki, Lidzbark Warmiński
Czytaj także:
The Passenger w Madrycie – Oryginalna restauracja retro w wystroju z pociągu
Sklepienie z chmur – niezwykła scenografia w Progress Bar, Chicago
Comments