Żyją obok nas i zaliczają się do kategorii gości, na których nie ma sposobu. Potrafią obejść każde „zabezpieczenia”. Pojawiają się zawsze i to z zaproszeniem, które nawet nie było do nich wysłane, rejestrują się na konferencję, chociaż poruszana na niej tematyka jest im obca. Są mistrzami, jeśli chodzi o jedzenie na czas, wyłudzanie gadżetów i prędkość, z jaką potrafią obskoczyć każde wydarzenie w danym dniu. Leśne dziadki, leśne ludki, spady, torbiarze znacie to zjawisko?

Zwykle zaczyna się podobnie. Organizujemy event – konferencje, targi, spotkanie prasowe i w zależności od charakteru imprezy wysyłamy zaproszenie lub budujemy stronę, na której mogą rejestrować się potencjalni uczestnicy. Niezależnie od formy tworzenia listy gości i tego, czy takowa w ogóle powstaje możemy spodziewać się „spadów”. Pomyślicie może, że to nie jest zbyt eleganckie określenie, jednak właśnie tak mówi się o grupie gości, która jest niechlubnym bohaterem dzisiejszego wpisu.

Co musicie widzieć? Jeśli konferencja ma ogólnie dostępną agendę, z której można się dowiedzieć jak wygląda rozkład dnia, kiedy podają lunch, obiad, kolację leśne ludki z pewnością wykorzystają tę wiedzę. Na ogół pojawiają się pierwsi, po wpisaniu na listę od razu zabierają się do rzeczy, upominają się np. o gifty, a później udają się w jedno z ulubionych miejsc – stoły, na których czeka poczęstunek.

Jeśli nie mają zaproszenia tłumaczą, że przyszli w czyimś imieniu albo, że są z mediów – redakcji XYZ, na konferencjach biznesowych są właścicielami firm – krzaków. Za kogokolwiek się nie podają, prawie zawsze, są wpuszczani. Jednak mimo ich zapewnień i próby stworzenia pozorów, jedno wiadomo – po co przyszli. Być może to kogoś zdziwi, ale torbiarze przychodzą na eventy, żeby dobrze zjeść i zabrać ze sobą jak najwięcej darów – giftów i gadżetów.

Czasem, nawet lepiej od nas, orientują się w „konferencyjno – eventowym rozkładzie jazdy”. Wiedzą, kiedy i gdzie firma organizuje swój jakieś spotkanie, potrafią też wyciągnąć wnioski i przewidzieć, gdzie opłaca im się iść. Gdy nadchodzi godzina lunchu, pierwsi zabierają się do konsumowania. Nakładają na talerz niewyobrażalne ilości jedzenia i nie odmawiają sobie kilku dokładek. Miejsce opuszczają z torbami pełnymi prezentów, wezmą nawet długopis, wezmą wszystko, co mogą wziąć. Pół biedy, jeśli robią tylko to. Gorzej, gdy zbytnio rzucają się w oczy, przeszkadzając uczestnikom danego wydarzenia.

Na wielu eventach mam z takimi ludźmi do czynienia i chociaż ich zachowanie w wielu punktach jest podobne to jednak i tak zawsze potrafią mnie zaskoczyć. Czym? Oto kilka szczególnych „okazów” Leśnych Dziadków, które zapadły mi w pamięć.

ZNANY HODOWCA DROBIU

na jednej z konferencji pojawił się „przedsiębiorca” przedstawiający się innym gościom, jako właściciel fermy i pierwszy w Polsce organizator pokazu mody dla kur. Pokazywał zdjęcia z tego wydarzenia i opowiadał o projekcie, nad którym teraz pracuje – budowie inteligentnego miasta, na zakupionej niedawno działce.

TEE BAG SITUATIONS

inny znany mi z niejednej już konferencji „uczestnik” rejestruje się zawsze na eventy pewnej firmy technologicznej, wie bowiem, co dobrego go tam czeka. Próba zatrzymania go i nie wpuszczenia na ogół kończyła się dyskusją, której nie warto było kontynuować, więc wchodzi. Mimo że wszyscy widzą jego zachowanie i szczególną miłość do produktów spożywczych. Wkładanie garściami torebek z herbatą do kieszeni to u niego norma, kilogramy owoców wyniesione w plecaku standard, kiedyś nawet wystawał mu z torby papier toaletowy – łup z wizyty w hotelowej toalecie.

BARDZO WAŻNA OSOBISTOŚĆ

wręczenie nagród dla warszawskiego środowiska teatralnego i ONA – gwiazda, nieznajdująca się na liście gości. Pyta, dlaczego nie chcemy jej wpuścić, dlaczego wchodzi Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Małgorzata Kożuchowska, a ona? Przecież jest mamą sławnej aktorki – Oli K. Gdy nie chcemy jej wpuścić zmienia front, mówi, że jest aktorką, grała w produkcjach „Ukryta prawda”, „Malanowski i partnerzy”, „Sędzia Anna Maria Wesołowska”. Niestety ten argument również nas nie przekonał. Wymóg ustalony z teatrami – wchodzą tylko goście z listy, z zaproszeniami. Jak można się domyślić, tej Pani na liście nie było. Postanowiła, zatem użyć jeszcze jednego argumentu – twierdziła, że została poproszona przez Polską Agencję Prasową o zrobienie reportażu z Gali, nie pomogło – redakcja PAP-u brała udział w wydarzeniu, reprezentowana przez prawdziwych dziennikarzy. Niestety tym razem mamie Oli K. nie udało się dostać do środka.

KONESER WINA

targi, klient branża paliwowa, stoisko z ofertą wśród innych, targowych, jednak wyróżniające się nie tylko wielkością, ale też ofertą przygotowaną dla przybyłych gości. Jest sporo gadżetów, poczęstunek, a nawet lampka wina. Z tłumu gości wyłania się on – Leśny Ludek. Zagaduje każdego, kto tylko nie zdąży przed nim uciec. Wypija dużo, za dużo wina i w końcu podchodzi do mojego klienta mówiąc, że bardzo dobre wino produkuje i on będzie je hurtowo kupował. Chwiejący się jegomość zostaje dyskretnie wyprowadzony pod pretekstem rozmowy biznesowej w ustronnym miejscu.

Jakkolwiek ich nie nazywać – Leśne Dziadki są „naturalnym krajobrazem” eventów. Nie pochwalam tego zjawiska, jednak nie sposób z nimi wygrać. To twardzi zawodnicy, kiedy jeden znika na jego miejscu pojawia się kolejny. Ważne, by wiedzieć jak się zachować, a musicie wiedzieć, że tu trzeba trzymać nerwy na wodzy. Nie można dać się sprowokować, czasem trzeba być twardym, czasem trzeba odpuścić. Jedno jest pewne, jeśli boicie się o to, że nikt na waszą imprezę nie przyjdzie, bądźcie pewni, że Leśny Ludek wpadnie zawsze i na dodatek będzie się bardzo dobrze bawił.

Pozdrawiam Was serdecznie z jeszcze urlopiku w Pogorzelicy

Eventowa Blogerka

JOIN THE DISCUSSION