fbpx

Spotkałyśmy się na mojej ostatniej realizacji. Ona – gwiazda. Mimo swojego krótkiego stażu na polskiej scenie muzycznej ma pozycję godną pozazdroszczenia. Młoda, pełna energii przekazywanej publiczności bez względu na miejsce, w którym występuje. Dziś dla Was – Margaret w wywiadzie z Eventową Blogerką.

W wolnej chwili znalazłyśmy trochę czasu na rozmowę. Chciałam wiedzieć jak młoda dziewczyna z bogatym dorobkiem, występująca w różnych miejscach postrzega rynek eventowy. W końcu w jakimś sensie jest jego częścią.

Eventowa Blogerka: Zastanawiam się jak w punktu widzenia artysty wygląda event. Stoisz na scenie, widzisz gości danego wydarzenia, ich reakcje, zachowanie…Czym się rożni publiczność eventowa od tej koncertowej?

Margaret: Publiczność eventowa jest nieprzewidywalna. Nieraz bardzo formalna i nieśmiała, trochę taka cicha woda, która przy odrobinie alkoholu zaczyna bawić się na całego. Zdarza się też roztańczona i rozśpiewana ekipa od samego początku będąca pod wpływem nie alkoholu, ale dobrej energii. W zasadzie każdy event to dla mnie wielkie wyzwanie, nie wiem czego się spodziewać. Tu nie ma rzeszy wspierających mnie bez względu na wszystko. Na szczęście lubię wyzwania, a przede wszystkim kocham być na scenie i śpiewać. Publiczność jest dla mnie na pierwszym miejscu. Bez względu na to, kim są słuchający mnie ludzie i ilu ich jest.

Żródło: Unsplash, Foto: Anthony Delanoix

Żródło: Unsplash, Foto: Anthony Delanoix

Eventowa Blogerka : Często mam kontakt z gwiazdami, które zapraszam na event. Niektóre czasem odmawiają, bo nie odpowiada im koncepcja albo klient – duża korporacja. Jaki był najdziwniejszy event, na którym zaproponowano Ci występ?

Margaret: Nie było czegoś takiego. Owszem trafia się dziwna publiczność. Mówiąc dziwna mam na myśli garniturowa – jest sztywno, nikt się nie bawi. A ja jestem młodą artystką, mam w sobie sporo energii i lubię się bawić. Gdy jest zbyt spokojnie staram się rozbujać towarzystwo. Dlatego venty, w których biorę udział zazwyczaj są bardzo udane.

Eventowa Blogerka : Dziwnych, eventowych propozycji nie dostajesz. To może wydarzyło się kiedyś coś nietypowego podczas realizacji?

Margaret: Kiedyś graliśmy na evencie, podczas którego odbył pokaz w stylu „Victoria’s Secret”. Modelki, jak można się domyślać, były półnagie. Pamiętam, że panowie z zespołu bardzo się rozproszyli i mieli problem z koncentracją na grze w czasie koncertu, ale to akurat było urocze.

Eventowa Blogerka: Czy jest jakiś klucz, według którego układasz listę utworów na event? Jak dobierasz repertuar na daną imprezę? Czym się kierujesz?

Margaret: Myślę, że event to taka sytuacja, gdy publiczność chce się bawić i takim kluczem dobieram repertuar. Biorę pod uwagę, że widzowie się zmieniają, mają inne upodobania. Dlatego ja też jestem gotowa na zmiany. Często w czasie koncertu modyfikuję set listę. Zwłaszcza, gdy widzę, że goście potrzebują czegoś innego niż w danej chwili proponuję.

Margaret - na koncercie dla zamkniętej publiczności

Eventowa Blogerka: A teraz trochę z innej beczki. Mam nadzieję, że zagrasz dzisiaj „Thank You Very Much”. Jak powstają takie utwory? Kto komponuje muzykę, odpowiada za treści? I w końcu ile trwa produkcja takiego numeru razem z teledyskiem?

Margaret: To praca grupowa. Na ogół zaczyna się od tego, że spotykam się z moimi producentami i każdy pokazuje swoje pomysły. Czasami to strzępki linii melodycznych, bądź pomysły na tekst. Później wspólnie robimy burzę mózgów, odnosimy do tego, co zostało przedstawione, dodajemy swoje 5 groszy… Często nie wychodzi, ale czasem coś się nam uda. Na pewno nie zakładamy, że stworzymy przebój, bo na hit recepty nie ma.

Eventowa Blogerka: Z autopsji wiem, że gwiazdy przy realizacji eventów mają różne, czasem zbyt wygórowane oczekiwania. Jakie wymagania organizacyjne muszą być spełnione, żebyś zgodziła się wystąpić na evencie?

Margaret: Przede wszystkim wymagania techniczne. Przede wszystkim scena, backline i wszystkie te inne trudne słowa, które w praktyce oznaczają sprzęt i wyposażenie pozwalające dać z siebie 100 % i zagrać dobry koncert.

Margaret w akcji!

Eventowa Blogerka: Domyślam się, że masz za sobą sporo eventów. Pamiętasz ten największy?

Margaret: Pewnie był taki. Jednak w tym momencie nie jestem w stanie określić, który był największy. Mam pamięć emocjonalną, jeżeli taka istnieje. Pamiętam wszystkie uśmiechy, łzy szczęścia i te gorsze chwile. Pamiętam też swoje emocje, gdy stoję na scenie, przed i po koncercie. Kwestia liczby gości nie zapada mi w pamięć, liczą się emocje, a one zawsze są ogromne.

Eventowa Blogerka: Czy jest coś, co przeszkadza Ci podczas eventowych występów?

Margaret: Tak. Napoje wyskokowe. Gdy ktoś jest pijany i krzyczy głośniej ode mnie, a ja mam mikrofon. To naprawdę frustrujące, gdy ktoś bez mikrofonu może być głośniejszy niż ja (śmiech).

Margaret na koncercie Złota 44

Margaret na koncercie Złota 44 w Warszawie

Eventowa Blogerka: Oby dzisiaj to nie miało miejsca. No właśnie, a jak nastrój przed występem na 50 piętrze Złotej 44?

Margaret:: Cudownie. W eventach lubię to, że zawsze mnie zaskakują zarówno forma jak i miejscem. Dzisiaj jesteśmy na 50 piętrze. Widzimy Pałac Kultury, pięknie oświetlone, tętniące życiem miasto. Taki widok dodaje energii i czuję, że dzisiaj będzie jej sporo i to tej najbardziej pozytywnej.

Eventowa Blogerka: Scena jest Twoja, Zapraszam!

Margaret: Dzięki!

JOIN THE DISCUSSION