fbpx

Portal CareerCast jak co roku opublikował ranking najbardziej stresujących zawodów. Ponownie, jak w roku 2014 w pierwszej piątce znaleźli się: żołnierz, strażak, pilot, policjant i… event manager. Ranking prowadzony jest od 1995 i ta profesja niezmiennie zawsze ląduje w TOP TEN. Jak każde zestawienie, to też będzie pewnie dla wielu dyskusyjne. Myślę jednak, że może być cenne zwłaszcza dla osób planujących swoją karierę zawodową w eventach. A ja, bawiąc się w polemikę, spróbuje zmienić tą kolejność. 

Najbardziej stresujące zawody na świecie.

W pozostałej dziesiątce rankingu znalazł się też PR manager, dziennikarz czy prezes firmy. Na pierwszy rzut oka trudno z powyższym zestawieniem się nie zgodzić. Żołnierz strzela, strażak idzie w ogień a pilot siedzi w kilkuset tonowej puszce w powietrzu. W powietrzu! Nikt przy zdrowych zmysłach, bez specjalistycznego przeszkolenia i przekonania nie będzie dobrowolnie wystawiał się na taką odpowiedzialność i stres z nią związaną. Choć daleki jestem od deprecjonowania tych poważanych profesji, to po nastu latach pracy w branży (i już lekkim się zdystansowaniu) zebrałem trochę przemyśleń, które sprawiają, że zawód event managera postawiłbym zdecydowanie wyżej wśród tych najbardziej stresogennych. Dlaczego? Poniżej garść subiektywnych argumentów.

Oczekiwania.

Każdy z nas ma choć ogólną świadomość z czym się wiąże praca w zawodach mundurowych (tak dla uproszczenia określę pierwszą czwórkę). A konia z rzędem temu, kto wie/wiedział w co się ładuje zaczynając pracę w eventach. Niestety ciągle pokutuje stereotyp, że to banda robiąca imprezki. A oczywiście to kusi. I wielu osób tylko na podstawie strzępków informacji i atrakcyjnych fotosów decyduje się na taki wybór. Niestety potem przychodzi rzeczywistość i bardzo szybka weryfikacja tych wyobrażeń. W armii jasno mówią, że nie będzie lekko. Event managerom zazwyczaj nikt nic nie mówi.

Wykształcenie.

Poza nielicznymi możliwościami kształcenia (przy okazji drobna promocja) event manager uczy się przede wszystkim na żywym organizmie eventu. No bo czy ktoś widział event na próbę? O, zrobimy konferencję na 300 osób, ale jak siądzie sprzęt albo nie dojadą hostessy to spróbujemy jeszcze raz następnego dnia, a klient na pewno za to zapłaci. Ha-ha! Mundurowi przechodzą wieloletnie, ciężkie szkolenie i trening. Uczą się jak działać pod presją i w stresie, w niebezpiecznych warunkach. Żołnierz non stop lata po poligonie, pilot lata w symulatorze.

Koniunktura. 

Wydatki na eventy (tak jak i cały marketing) są bardzo podatne na wahania gospodarki. Pierwsze idą do odstrzału w budżetach i jedne z ostatnich wracają do gry. Taki brak stabilizacji sprawia, że w branży trwa nieustanna pogoń za briefami i brak pewności jutra (czyli stałego kontraktu). To przekłada się na komfort pracy. Żołnierz i strażak to zawód pierwszej potrzeby, ludzie latać muszą. A przecież eventy każdy robić może.

Prestiż.

Mundurowi znajdują się bardzo wysoko w hierarchii społecznej. A w eventach, poza branżowym uznaniem, laurów raczej niewiele. Oczywiście, satysfakcja z udanego projektu jest bezcenna ale kto wie czyja to jest zasługa? Nieliczni. Ladies and gentelman, this is your captain speaking.

Finanse. 

Godziny spędzone nad budżetem, wyceny u podwykonawców, użeranie się z działem zamówień, pilnowanie rentowności… W samej produkcji każdy błąd ze strony event managera może kosztować konkretne pieniądze i wpływać na reputację całej agencji. No i te miesiące oczekiwania na płatności. Ręka w górę kto wysłał kiedyś do klienta otwarty kosztorys! Oczywiście, że saper myli się tylko raz. W eventach czasami miny czają się co krok.

Wielozadaniowość.

I znowu – mundurowi operują w paśmie zadań wyspecjalizowanych i jasno określonych. Wszechstronność zawodu EM jest dla mnie bezdyskusyjna. Czym innym jest praca nad briefem i kreatywność, inną rzeczą logistyka i budżety a zdecydowanie inną bezpośrednia produkcja. Taka wszechstronność wymaga wiedzy, doświadczenia, sił i dobrej znajomości samego siebie. Dlatego tak ważna w tym zawodzie jest higiena pracy, często traktowana po macoszemu. Posiadanie jakiejś odskoczni w postaci pasji jest doskonałym antidotum na stres.

Zmienność/nieprzewidywalność. 

O tym pewnie można by zrobić osobny wpis. Ilość pracy jaka idzie do kosza jest czasami niewyobrażalna – kreacja, wyceny, projekty, scenariusze. Zmiany na każdym etapie i brak decyzyjności niejednego potrafi przyprawić o stan przedzawałowy. Ilu uczestników wydarzenia tyle potencjalnych problemów. O nieśmiertelnym diable, który tkwi w szczegółach już nie wspomnę.

Wiek.

Na zachodzie niczym nadzwyczajnym jest spotkanie 40-sto, 50-cio letniego event managera. W Polsce to wciąż młodzi ludzie, choć fakt, że już całkiem doświadczeni. Po części to kwestia wieku naszej gospodarki, a po części tego, że dla wielu to robota na chwilę. Wiedza jak radzić sobie ze stresem przychodzi dopiero po wielu, wielu latach. Najlepsi piloci to ci w kwiecie wieku. Zaś w służbach mundurowych istnieje możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę, między innymi ze względu na trudne warunki pracy.

Zależność.

Hierarchia w służbach mundurowych jest jasna do bólu. A pilot na niebie jest królem. Event manager znajduje się w samym centrum tygla, w którym kłębią się różne grupy interesu: klienci, podwykonawcy, koledzy z teamu i szefowie, uczestnicy, administracja, managerowie obiektów. Każda z tych grup ma inne oczekiwania, inaczej z nią należy rozmawiać i czego innego oczekiwać. Bo na końcu event manager zawsze jest sam.

Odpowiedzialność. 

Mundurowi mają przypisaną odpowiedzialność na określonych odcinkach, która jasno wynika z ich stopni i doświadczenia. Ba! Nikomu nie przyjdzie do głowy wyjście poza szereg. Event management to nieustanne przekraczanie granic. Odpowiadamy za wszystko, od A do Z, od briefu do wystawienia faktury. Oczywiście, że im większy event tym większy jest team producencki. Ale w 80-90% przypadków tylko jedna osoba ma wszystko na głowie.

I na koniec: pogoda.

Pilot obleci chmurę, żołnierz zmoknie w okopie, a strażak będzie skakał z radości (ok, podczas powodzi pewnie niekoniecznie). Ponoć mówią, że nie ma powodu się stresować rzeczami, na które nie ma się wpływu. Taaa, jasne.

Tyle jeśli chodzi o event managera. Nie sposób nie wspomnieć osób, które zajmują się wyjazdami incentive – to przecież też event! A tam dodatkowo: spóźniony samolot, zagubieni uczestnicy, niekompetentny lokalny partner, różnice kursowe, różne strefy czasowe, męczące przeloty/przejazdy, mało znane środowisko, różnice kulturowe i religijne, kapryśna pogoda… Ostatnio też terroryzm. Chapeau bas, panie i panowie!

Wiem, wiem. Nie walczyłem, nie gasiłem, nie pilotowałem. Pewnie na każdy z powyższych argumentów znajdzie się kontra ze strony przedstawicieli pozostałych zawodów. I tak, stres chwilowy jest tu nieporównywalny. Ale warto jednak wiedzieć, że każde z przytoczonych przeze mnie wyżej wyzwań w pracy może przyprawić o solidny zawał, a przynajmniej mocny ból głowy. Zaś zbierając wszystko powyższe razem (bo te rzeczy dzieją się zazwyczaj równolegle) i patrząc na całe zagadnienie z perspektywy czasu myślę, że event manager mógłby być pretendentem do lidera w rankingu.  A nawet jeśli nie to… hej klienci i pracodawcy – evnet manager jest w TOP FIVE! Czy można doliczyć dodatek za szczególnie trudne warunki pracy?

Tekst ten jest też wynikiem spotkań, które odbywałem wielokrotnie w ramach projektu Lifetramp. Dostrzegam dużą rozbieżność między tym, czym naprawdę jest ten zawód a wyobrażeniami ludzi. Mam nadzieję, że ta garść informacji komuś się przyda.

Bo to najfajniejszy zawód na świecie 🙂

PS. A o tym, jak radzić sobie ze stresem, można np. poczytać tutaj.

.sew.

Post pojawił się oryginalnie na portalu EventMapa.pl.

JOIN THE DISCUSSION