Nie da się powtórzyć doświadczenia pierwszego spotkania z pierwszą miłością, czy z nowym krajem, jego kulturą, klimatem, pierwszych zachwytów i zdziwienia. Podobnie jak nie da się powtórzyć pierwszej zrobionej realizacji. Blisko trzynaście lat temu trafiłam do świata, o którym nigdy nie marzyłam i o którym nie wiedziałam zbyt wiele. Pierwsza podróż wydawała się być jednorazową przygodą, piękną, dość znaczącą, którą los ofiarował mi na życiowym rozdrożu w jednym z niewiarygodnych zbiegów szczęśliwych okoliczności.
Dziś wiem, że nic dwa razy się nie zdarza. Każde wyzwanie jest inne. Nie ma dwóch podobnych wydarzeń. Dziś patrzę na organizację i planowanie wydarzeń nieco z innego miejsca. Jadę sobie dalej w pociągu, który przemierza ścieżki coraz to nowych osłon tematycznych i różnorodności eventowych. I chodź tyle to lat – co wydarzenie nabywam coraz więcej wiedzy tych lekcji z życia. I ciągle, nieprzerwanie, każda stacja dostarcza mi nowych doświadczeń, nauk, ludzi, satysfakcji i przyjemności.
I tak, jestem za nie szalenie wdzięczna światu, ludziom i Wam. Szczególnie tym, co mi pozwalają się rozwijać, spełniać się w tym co kocham i trwać nadal w niełatwym biznesie. Dziękuję Wam. Dziś nieco nostalgicznie podsumuję mój 2017 rok – szczególny i pierwszy taki w moim życiu. Pierwszy, w którym do owego pociągu wskoczył ON, Piotruś. Mój już 9 miesięczny bejbik, który idealnie wypełnił przestrzeń dwojga zakochanych.
Ale taka miała właśnie być i o tym wspomniałam w roku 2016 w podobnym artykule. Tyle że wówczas zakładałam, że moje życie stanie na bocznej przecznicy torów kolejowych, nic się nie zadzieje i wszystkie eventy przejdą mi koło nosa. A tak się jednak nie stało. Zobaczmy, co się działo i kiedy:
W Łodzi na wyższej szkole Akademii Sztuk Pięknych firma TOP Secret oddaje mi w ręce sztukę swojego X-lecia działalności. Wydarzenie opiewa w podsumowania, milionerów, Zbyszka Urbańskiego, Jamesów Bondów i kilka animacji w tle dla zabawienia publiczności. Przepyszna kuchnia lokalnej formy cateringowej wprawiła mnie w zachwyt. To pewnie można zrzucić na hormony, które w tym czasie w ciele kobiety robią istną rewolucję. Tego wieczoru moi najbliżsi współpracownicy otoczyli mnie opieką, jaką nigdy nie doznałam na żadnym evencie. Może to zabrzmi durnie – ale czułam się jak królowa pszczoła w swoim ulu pełnym pszczółek. I było to piękne. Dziękuje Wam za to Kochani!
Czuję się wyjątkowo. Bo czekałam na ten cud 38 lat życia. Mam świadomość, że nadeszła pauza w moim życiu i gotowa jestem na wszystko z tym związane. Macierzyństwo jest pewnego rodzaju błogosławieństwem i planuję go doświadczyć w pełnym sercem. Być tu i teraz i patrzeć w te wielkie oczy mojego małego dzidziusia. Eh…
Życie snuje swój scenariusz w zasadzie obok mnie i serwuje mi go na stół…. Wygrywam przetarg tydzień po rozwiązaniu na celebrację Pracownika Roku 2016 dla jednej z większych firm HR’owych na świecie. <Uoooops. Houston mamy problem!>
Pracownik Roku dla klienta odbywa się poza moimi sterami. Robi je grono moich najbliższych współpracowników w tym Kamila z zespołem Everitum (którą już z nacie z tego wątku). W jednym z wieżowców w Alejach Jerozolimskich odegra się wydarzenie Pracownik Roku w iście komiksowym wydaniu.
Z tortami, szampanami, kolacjami na mieście i na bogato. Dla wybranych szczęśliwców zrobimy grę miejską z przygodami i dobrą uciechą podniebienia u samego Moreau… . Nie zrobiłam nic przy tym evencie. Od tego momentu wiem, że nie ma ludzi niezastąpionych. Każdy dobrze wyszkolony żołnierz zostaje kiedyś generałem. Ważne, jest aby chciał dalej pracować w Twojej kompanii.
Przychodzi najgrubsza realizacja sezonu wiosennego. 150 osób, cześć z Austrii i krajów ościennych. Otwarcie nowej siedziby firmy Lisec w Polsce. To zestaw 2+1 czyli dwa eventy jednego dnia i deserek w postaci gry miejskiej na dzień następny. W dzień uroczyście i grillowo – namiot i piękne otwarcie nowej siedziby na świeżym powietrzu. Wszystko dwujęzycznie. Mazurkas, Marika, Maciej Dowbor, Hasao, dwie DJ’ki. Energia unosiła się jeszcze długo po tej uroczystości. Do tego dodam, że to był bardzo fajny klient, bo ufał bezgranicznie i dał się prowadzić jak w tańcu towarzyskim. Filmik z realizacji :
Należy do holenderskiej firmy IChoosr. Do Warszawy zjeżdżają się przedstawiciele niemal wszystkich krajów europejskich na swoistą kilkudniową integrację do Warszawy. Pamiętam, że był kłopot znaleźć im hotel w Warszawie, bo ich wypad ustalili jakoś koszmarnie późno – na 3 tygodnie przed realizacją. Ale udało się i to w ścisłym centrum. Kilkudniowy sparing eventowy obejmował kolacje w najwytrawniejszych restauracjach stolicy, wieczory trwał nocny clubbing, a w ciągu dnia ekipa się szkoliła w The View. Maraton uśmiechu zwieńczyła tradycyjnie gra miejska. Ciekawe to jest swoją drogą, że tyle gier miejskich było w jednym roku…. Przynajmniej u nas – w naszym zespole. Event zdobyty w sposób nietypowy – bo za sprawą rekomendacji jednej z moich czytelniczek. (dziękuję raz jeszcze Kobieto-Cudowna).
Trzy dni targów, trzy wieczory w tym Gala, czyli wszystko o Kongresie KIKE – chyba zostało powiedziane. Event mocno wyniszczający – ALE znowu – dużo lekcji które nigdy wcześniej się nie zdarzyło. M.in. pierwszy raz przećwiczyłam case z dostawą alkoholu na Galę wg. własnych wyliczeń i nie przestrzeliłam. Resztę można było szczęśliwie oddać. Teraz powiem coś bardzo niepopularnego i coś co się nie spodoba wielu firmom cateringowym: Eventowcy, zamawiajcie alkohol bezpośrednio. Nie przepłacajcie na open-barach dostępnych w cateringach ani hotelach. Alkohol tyle aż nie kosztuje!
I tyle. Bilans zysków i strat zamknęłam na nieznacznie niższym poziomie, co w przeciętnym roku eventowym. I to było moje mega zdziwienie… bo byłam pewna, że będzie cisza w biznesach. Pewnie ten wynik to jest już esencja wypracowanego i znanego bloga, zaufanie stałych klientów, Was, czytelników i szczęśliwe przypadki, które wpadają w najmniej oczekiwanych momentach. No i chęć nawiązywania relacji Waszych z moimi. Heh… dzięki Wam to się wszystko tak udaje, Dziś wiem, że dawać część siebie to przyjemność. Kolejny wpis, już nie jest obowiązkiem, ale zabawą. Kartką z kalendarza. Służyć innym ludziom to jest misja – służę blogiem, eventem, wsparciem gdzie trzeba. Dzielić się sobą i sercem to dar. A moje najserdeczniejsze wyróżnienia ale też upomnienia (czytaj żółte kartki) za 2017 lecą do:
A to co dajesz – wraca. Ten mój blog jest tego dowodem. Pytania z serii: po co jestem, ile daję, czego oczekuję, co mogę dać więcej, tlą mi się w głowie odkąd wybił dzwon oznajmiając Nowy 2018 rok… I stąd ten wpis. W nowym roku chcę mieć podobny – ciekawy rok. Chcę zmienić samochód – więc może być nieco lepszy. Trzeba uważać o czym się marzy – bo ostatnio wszystko mi się spełnia… Może uda się zrealizować mój wyśniony i wymarzony event Eventowej Blogerki dla czytelników i event managerów, jak znajdzie się lokalizacja, która w Warszawie będzie chciała ze mną zatańczyć eventowo. ( a scenariusz – jest BOSKI, kto ma pomysł, napiszcie proszę, aga@eventowablogerka.pl).
Ci co prenumerują newsletter już pewnie się zorientowali, że dostaje się tam więcej treści premium niż na blogu. Ale dziś z okazji Nowego Roku wyjątkowo przytoczę Wam wszystkim bez wyjątków pewną cenną opowieść. Niech będzie dobrym przemyśleniem na ten 2018 rok dla Was wszystkich!
Na jednej z konferencji na temat wykorzystywania czasu wygłoszono referat i zrobiono takie doświadczenie. Prowadzący wyjął duży szklany słój i worek kamieni. Zaczął wkładać kamienie do środka wypełniając słój. Wypełnił je aż po brzegi, po czym zapytał słuchaczy konferencji: Czy słój jest już pełen? Słuchacze odpowiedzieli, że tak i niewiele więcej się da zmieścić. Prowadzący wyjął woreczek ze żwirem i zaczął wypełniać przestrzeń pomiędzy kamieniami.
Po chwili znowu zapytał publiczność – czy słój jest już pełen? Jedni stwierdzili, że tak, inni, że nie. Potem pojawił się kolejny woreczek z bardzo drobnym piaskiem, który dostał się do słoja wypełniając wnęki pomiędzy kamieniami i żwirem. Pytanie się powtórzyło. I prawie nikt na sali nie odważył się dać jednoznacznej odpowiedzi. Wówczas pojawił się dzban z wodą – która wypełniła resztę słoja…
Prowadzący zapytał „Czego uczy nas to doświadczenie?”. Po krótkiej dyskusji z audytorium jeden z uczestników powiedział tak; Nie ważne jak pełna jest Twoja agenda, twój zestaw zadań i priorytetów. Zawsze coś się jeszcze zmieści, zawsze coś można jeszcze zrobić dla innych. Prowadzący kończąc myśl zpuentował: To jest prawda, ale najważniejsza nauka jaka płynie z tego doświadczenia tkwi gdzieś indziej. Najpierw trzeba umieścić kamienie w słoju, a potem resztę. Wszystko w odpowiedniej kolejności.
Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie jakie są jego kamienie. Jak odkryjemy jakie to są kamienie naszego życia, odkryjemy dla kogo i dlaczego jesteśmy potrzebni. Ja jestem dla Was. Pozdrawiam Was i życzę owocnego w eventy 2018 roku.
Eventowa Blogerka
Comments